Okupacja niemiecka

22 czerwca 1941 roku Niemcy zaatakowały ZSRR. Po opanowaniu części jego obszaru. Niemcy dokonali nowego podziału terytorialnego opanowanych ziem. Białowieża weszła w skład nowej jednostki administracyjnej - okręgu Białystok (Bezirk Bialystok), który objął województwo białostockie oraz część województwa poleskiego i warszawskiego i wszedł w skład Prus Wschodnich. Szefem administracji cywilnej całego okręgu Białystok Hitler mianował nadprezydenta Prus Wschodnich, Ericha Kocha. W ramach Bezirk Bialystok utworzono 7 dużych powiatów (Kreisskommissariaty), na czele których stali kreisskommisarze czyli landraci. Na szczeblu dużych gmin organami administracji były Amtskommissariaty. Jeden z nich mieścił się w Białowieży i podlegało mu ponad 100 mniejszych okolicznych miejscowości.

Wojska niemieckie wkroczyły do Białowieży 27 czerwca 1941 roku.

Utworzona niemiecka komendatura wojskowa mieściła się w przedwojennym budynku gminy (na obecnej ul. Olgi Gabiec). W dawnym Domu Jegierskim przy ulicy Parkowej (obecnie Dom Dziecka i poczta) utworzono areszt. Początkowo siedzibę miał tam batalion policji 322, następnie żandarmeria. W areszcie przetrzymywani byli mieszkańcy Białowieży i okolicy podczas śledztwa, więźniowie, osoby kierowane potem do obozów i skazani na śmierć.

Miejscem zamieszkania hitlerowskich władz był m.in. pałacyk myśliwski w Parku Pałacowym (budynek tylko częściowo się zachował). Urzędowali tu dowódcy oddziałów stacjonujących w Białowieży, dyrektor administracji leśnej Wagner oraz nadłowczy Scherping - pełnomocnik marszałka Rzeszy Hermana Goringa.

Na początku sierpnia 1941 w budynku plebanii katolickiej umieszczono Amtskomissariat, któremu podlegało ponad 100 okolicznych miejscowości, a w budynku technikum leśnego posterunek żandarmerii niemieckiej. W tym samym zespole budynków umieszczono siedzibę policji pomocniczej (tzw. granatowej policji, ok. 30 miejscowych osób). W budynku szkolnym stacjonowali też Niemcy z oddziału lotniczego [18].

Symcha Burnstein, nauczyciel z Kleszczel, ukrywający się w czasie okupacji w lesie, m.in. w okolicach Białowieży, którego relacja jest jednym z ważnych źródeł dotyczących Zagłady białowieskich Żydów pisze: "Białowieża staje się miejscem rezydencyjnym dla różnych hitlerowskich bestialskich formacji: Gestapo, SS, Szuc-politzei, żandarmerii" [10].

"Po wkroczeniu w 1941 roku wojsk hitlerowskich do Białowieży wszystkie szkoły powszechne – bo wtedy tylko takie były – zarówno polskie jak i rosyjskie zostały zamknięte. We wszystkich szkolnych budynkach mieściły się koszary i restauracje, przeznaczone dla niemieckich oficerów i żołnierzy" - wspomina Olga Szurkowska w książce "Ślady w pamięci" [29].

Włodzimierz Dackiewicz, mieszkaniec Białowieży, opowiada że wywiad niemiecki działał w stronę skłócenia ze sobą miejscowej ludności. Zatrudnił Polaków wyznania rzymsko-katolickiego jako policjantów i według Dackiewicza niektórzy z nich wykorzystali tę sytuację do zemszczenia się na białoruskich mieszkańcach za sposób, w jaki witali oni wcześniej radziecką władzę i przekazali Niemcom nazwiska Białorusinów przychylnych Sowietom, za co zostali rozstrzelani przez Niemców [5]. Dackiewicz mówi też, że Niemcy, mimo że w pierwszych dniach okupacji nie gnębili Żydów "na pewno sobie spis zrobili, bo Polacy wydali wszystkich Żydów (...). Ta granatowa policja z miejsca zrobiła zestawienie, wykaz społeczeństwa ulicami" [5]. Dackiewicz dodaje, że potem, po powrocie do Białowieży Kozaków z twierdzy w Brześciu (osadzonych tam przez Sowietów) Niemcy zatrudnili ich w charakterze żandarmów, a wszystkich z polskiej policji aresztowano i ślad po nich zaginął. [5]

Borys Russko uważa, że: "okres okupacji niemieckiej był tragiczny. Nigdy te dni okupacji nie mogą być wymazane ze świadomości ludzi, którzy przeżyli tą tragedię, wtedy kiedy ta społeczność, która byłą ze sobą tak zgrana, nagle część niej wyrywają z tego organizmu i niszczą. Była to ta część żydowska. (...). Niemcy weszli do Białowieży w czerwcu 1941 roku. Na początku musieli zorganizować tam administrację, ale już były zarządzenia jednoznaczne, że jeśli ktoś to czy tamto tam zrobi, to kara śmierci, na przykład wyjdzie wieczorem po godzinie wyznaczonej, policyjnej, jeśli złapią, kara śmierci. Jakieś drobne kradzieże- oczywiście kara śmierci." [7]

Symcha Burnstein pisze też: "Niemcy od razu zaczęli represjonować ludność, a w szczególności Żydów. Od razu schwytali dwóch z nich - Abrahama Lerenkinda (kupca) i Mosze Dombina (szewca), odprowadzili w nieznane miejsce, gdzie zostali zamordowani." Burnstein mówi też, że Niemcy grabili żydowskie domy, zabierając cały dobytek, a mężczyzn, kobiety, a nawet niezdolnych do pracy zmuszali do ciężkiej fizycznej pracy. [10]

Borys Russko na pytanie, czy Żydzi w okresie od czerwca do sierpnia byli dyskryminowani przez Niemców, odpowiada: "Byli dyskryminowani. Jak tylko Niemcy weszli, od razu wszystkich Żydów oznaczano gwiazdami Dawida naszytymi na ubranie. I musieli Żydzi chodzić z tymi oznaczeniami, bo gdyby jakiś Żyd został złapany, a nie miał gwiazdy na ubraniu, to był natychmiast rozstrzelany." [7] Jadwiga Kilis jako represje wobec Żydów w Białowieży wymienia znęcanie się: bicie, kopanie, zakaz chodzenia chodnikami i nakaz noszenia żółtych gwiazd Dawida. [41]

Włodzimierz Dackiewicz też wspomina początki okupacji: "W początkach pacyfikacji Niemcy zebrali młodzież żydowską do roboty, ponieważ jeszcze wtedy, w Białowieży nie było jeńców radzieckich. Ponieważ dużo wojska tam przeszło, to Żydzi naprawiali tę drogę Hajnówka-Białowieża. Każdemu gwiazdę żółtą na plecach i piersiach [kazano przyszyć], żydowską sześcioramienną. Tu obok nas [dzielnica Krzyże, obecna Olgi Gabiec] często pracowali, bo tu kiedyś nie było asfaltu, był tłuczeń, ciężkie te pojazdy, czołgi szły z gąsienicami, to szybko niszczyły tą drogę, więc trzeba było naprawiać. No kogo? Darmowy robotnik - Żydzi naprawiali. Niemcy ich pilnowali, traktowali ich jak niewolników, jak jeńców, nie mieli prawa się odezwać. W dzień ich widziałem jak pracowali, ale gdzie na noc szli nie wiem. (...) Moja mama znała język żydowski, przy bramce tu stała i do nich się odzywała jak żwirem posypywali drogę, to Niemiec podszedł i powiedział proszę z nim nie mówić." [5] Zapędzanie Żydów do pracy przy budowie drogi, tym razem na odcinku Białowieża-Kamieniuki wspomina też Aleksander Krawczuk: Zarówno on [mój przyjaciel Krugman], jak i inni mężczyźni narodowości żydowskiej zostali przez Niemców zabrani z domów i popędzeni na budowę drogi z Białowieży do Kamieniuk. Żydzi ci byli przetrzymywani przez kilka dni w leśniczówce Przewłoka. Być może mylę nazwę leśniczówki, lecz tam właśnie na budowie drogi widziałem Żydów z Białowieży. Jeździłem wówczas furmanką do Kamieńca Litewskiego, gdyż tam została wysiedlona przez Niemców moja rodzina. Jak mi wiadomo po kilku dniach Żydzi ci zostali rozstrzelani na wspomnianym już miejscu straceń czyli żwirowni położonej w Nadleśnictwie Białowieża nazywanym Jagiellońskim. Momentu rozstrzelania Żydów nie widziałem. Informacje moje pochodzą od emigrantów rosyjskich, którzy po zajęciu Białowieży przez Niemców zostali zatrudnieni na budowie drogi do Kamieniuk. To oni właśnie mówili, że Niemcy zabrali Żydów ze wspomnianej budowy i rozstrzelali." [39] Również Aleksander Olszewski zeznaje, że Żydzi musieli wykonywać prace przymusowe w postaci robót drogowych. Mówi też o represjach, jakie spotykały Żydów z Białowieży w postaci znęcania się: bicia, spania pod gołym niebem, głodowych racji żywnościowych. [40]

Zatrudnianie Żydów do pracy wspomina też Jan Sawicki, który mieszkał z rodzicami na Stoczku (dzisiaj ul. Waszkiewicza) koło synagogi: "Początkowo to żądali [Niemcy] żeby Żydzi tam przychodzili [pod synagogę] i zabierali ich na roboty do Parku Pałacowego. Kazali im się tam zbierać i Niemcy prowadzili ich do parku. Mieli już na rękawach tę gwiazdę żydowską. I co ranek tam się zbierali i zabierali ich tam do roboty." [8] Żydzi byli też wykorzystywani przez Niemców do zakopywania zwłok mordowanych Polaków i Białorusinów, Włodzimierz Dackiewicz mówi "W tym samym czasie, Niemcy masowo rozstrzeliwali Polaków i Białorusinów nie tylko z Białowieży, ale też z Hajnówki i innych miasteczek. Młodzi Żydzi to było narzędzie pracy - kopali doły i zasypywali tych ludzi." [5] Również Roman Droń wspomina zakopywanie zwłok przez Żydów: "Po trzech lub czterech dniach napotkałem znajomego Żyda. Nazywał się on Nachman, był rzeźnikiem. Mówił on, że na polach Zastawy między Parkiem Pałacowym a Rezerwatem Ścisłym mój brat został przez Niemców zamordowany. Zwłoki zamordowanego zostały zakopane przez kilku Żydów wyznaczonych przez Niemców do wykonania tej czynności, wśród których znajdował się również Nachman." [42]

Zarówno Symcha Burnstein, jak i mieszkańcy Białowieży wspominają, że część Żydów opuszczała Białowieżę, starając się dotrzeć do Związku Radzieckiego, nie wiemy jednak, czy komuś się udało przeżyć. Aleksy Dackiewicz, mieszkający z dziadkiem w części Białowieży zwanej Zastawa, jako młody chłopiec na polecenie dziadka pomógł żydowskiej rodzinie Wołkostawskich z Zastawy dojechać w okolice Kamieńca Litewskiego: "Ten Wołkostawski mieszkał na tej ulicy pod koniec, to jak już Niemcy wstąpili do Białowieży to dziadek dogadał się z nim i oni zapłacili jakąś kwotę, żeby ich zawieźć pod Kamieniec Litewski. Tam wioska była Żydów i tam oni się grupowali w tej wiosce. I może on pochodził stamtąd, czy rodzina tam była. Dziadek kazał mi ich zawieźć. Ja znałem drogi puszczańskie, więc zabrałem ich jednym konikiem na furę i żeśmy pojechali bocznymi drogami. Pojechałem drogami oddziałowymi lasem, przez Kamieniuki aż pod Kamieniec [dzisiaj Białoruś], zapomniałem tę wioskę, jak ona się nazywała. I ich zawiozłem tam całą rodzinę. I tyle, więcej ich nie widziałem. Czy oni żyją czy nie żyją, nie wiem." [2]

Inny Białowieżanin, przed wojną mieszkający z rodzicami na ulicy Tropinka, Bolesław Rychter również wspomina te ucieczki: "Jak wojna była, to część gdzieś tam wyjechała" oraz "Niemcy jeszcze z początku nie ganiali Żydów, ale część Żydów sama uciekła stąd". Rodzina Bolesława Rychtera również pomogła jednej rodzinie żydowskiej wydostać się z Białowieży: "Mój ojciec z Żydem pracowali jako wozacy, to on poprosił mego ojca, żeby pomóc im [się] załadować i wyjechać. I stąd właśnie gdzieś wyjechali. Taki dobry Żyd był, pomagał nie raz ojcu w lesie. Ojciec pomógł im stąd wyjechać, ale co tam dalej się stało to już nie wiadomo." [1]

W Białowieży, podobnie jak w innych miejscowościach okupant nałożył na Żydów "kontrybucję w złocie, srebrze, sowieckiej walucie i skórach, co zostało wykonane pod groźbą ofiar." [10]. Również podobnie jak w innych miejscowościach, Żydzi musieli nosić oznaczenia, Włodzimierz Dackiewicz wspomina, że były to "gwiazdy Dawida - żółte, duże, na plecach" [4], w innym wywiadzie podaje, że zarówno na plecach, jak i na piersiach [5], a Jan Sawicki, że to były opaski z gwiazdą na ramieniu [8]. Żydom, jak pisze Symcha Burnstein, skonfiskowano też cały żywy inwentarz, krowy, konie i "każdego dnia ogłaszane [były] kolejne brutalne nakazy." [10]

W lipcu 1941 roku władze niemieckie podjęły decyzję przekształcenia Puszczy Białowieskiej w obszar łowiecki III Rzeszy, którego zarząd znajdował się w Białowieży i podlegał bezpośrednio władzom centralnym Rzeszy.

Pełnomocnikiem Hermana Goeringa (który przed wojną był czterokrotnie na polowaniach w Białowieży) powołanym do tego zadania został nadłowczy Ulrich Scherping. W celu realizacji zadnia zaplanowano całkowite wysiedlenie ludności z wsi leżących w środku i na obrzeżach Puszczy Białowieskiej, co miało również zapobiegać działalności partyzanckiej oraz ukrywaniu się w puszczy osób poszukiwanych przez okupanta.

Planowane wysiedlenia i akcje terrorystyczne w Puszczy zostały omówione na naradzie w Białowieży przez majora Nadela, nadłowczego Scherpinga i Wyższego Dowódcę SS i Policji Ericha von dem Bacha. Zgodnie z ustaleniami na naradzie, 23 lipca o godz. 15.00 przybył do Białowieży Batalion Policji 322 przeznaczony do wykonania tego zadania. Batalion był bezpośrednio podporządkowany Wyższemu Dowódcy SS i Policji SS-Gruppenfurerowi von dem Bachowi, a dowództwo nad nim objął major Nadel. Sztab mieścił się w pałacyku myśliwskim w Parku Pałacowym. Dwa dni później, 25 lipca batalion rozpoczął wysiedlanie puszczańskich wiosek. Część z nich została też potem spalona. [18]

Działania batalionu były opisywane dzień po dniu przez porucznika policji obronnej Uhla. Jego lektura poraża, po suchych zdaniach podających jaką liczbę ludzi wysiedlono, rozstrzelano czy "zlikwidowano" następują informacje o słonecznej pogodzie i dobrym samopoczuciu policjantów.

Ogółem, jak wynika z dziennika, z puszczańskich wiosek - wysiedlono 6446 osób z 34 miejscowości, dokonując przy tym licznych rozstrzelań.

Włodzimierz Dackiewicz opowiada, że parę dni po wysiedleniu najbliższych puszczańskich wiosek (czyli po 25 lipca 1941 r.) w jednej z nich, leżącej najbliżej Białowieży, w Pogorzelcach, Niemcy spalili grupę białowieskich Żydów: "Część Żydów białowieskich, starszych osób, żywcem spalono na wsi Pogorzelce w najbliższej wiosce w dwóch budynkach. Zawieźli, w kółko trzeba było jechać - drogą w kierunku Hajnówki, potem Narewkowską i potem skręcić znowu tu w kierunku Białowieży na Pogorzelce, i tam ich spalono. Jechali dwoma samochodami, ciężarówkami. Ile ich było nie chcę mówić, czy 10, czy 20, czy 50. W każdym razie sporo ich spalono." [5] Na pytanie czy to widział, odpowiada w wywiadzie w 1998 dla Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, że jego kolega Wasia Jaganow namówił go, by poszli do tych pustych wiosek z nadzieją, że może znajdą coś użytecznego, jakąś piłę czy kosę: "I akurat naszliśmy [tę sytuację], jeszcze żyto stało, w życie my byliśmy [schowani], patrzyliśmy jak tych ludzi z samochodów pchają do budynków na jedną stronę i na drugą stronę i potem deskami zabito, oblano benzyną i podpalono. Niemcy stali tak długo, aż te budynki spłonęły. Jeden budynek był murowany, w jedną cegłę. Tak długo stali aż zupełnie budynki się zawaliły. Ja to widziałem naocznie. My byliśmy w odległości 250 metrów. (...) Jak przyszliśmy [do domu], jak mamie powiedzieliśmy, to mama mówi 'to już dla Żydów będzie pohybiel'. I tak się stało. Po kilku dniach białowieskich Żydów wywieźli (...)" [7]. Historia o Żydach spalonych w stodole w Pogorzelcach pojawia się tylko we wspomnieniu Włodzimierza Dackiewicza. Żaden inny mieszkaniec o tym nie opowiada, nie ma też w dzienniku batalionu 322 żadnej notatki o takiej akcji. Sam Dackiewicz, po 17 latach od tamtego wywiadu, jeszcze raz opowiada tę historię, jednak mówi, że zna ją tylko z opowieści: "A część Żydów to spalono w Pogorzelcach. Ten dom jeszcze stoi. Jak wywozili część do Prużan, to część zabrali na Pogorzelce, tam wieś była cała wywieziona, ten dom tam stoi po dzień dzisiejszy murowany. Okna, drzwi pozabijali i polali benzyną i podpalili. I żywcem spalili. Jak palił się, to ja tam nie byłem. To wiem z opowiadań ludzi. Ludzie z armii generała Bałachowicza byli w żandarmerii niemieckiej, taki Trzepa był, kolega i on mi opowiadał o tych sprawach, bo tam jego ojciec był w tej żandarmerii niemieckiej i był tam jak ich palili." [3] Mimo tej nieścisłości relacji, nie można jednak wykluczyć tego wydarzenia, zwłaszcza, że pomiędzy 26 a 31 lipca 1941 r. (a więc w okresie, którego dotyczy historia) nie ma w dzienniku batalionu żadnych zapisów, co może oznaczać, że nie odnotowano działań popełnionych w tych dniach, a nie że ich nie przeprowadzono.

1 sierpnia Niemcy przeprowadzili łapanki w Białowieży i egzekucje zatrzymanych osób na terenie uroczyska Biały Lasek koło Szereszewa (na tak zwanej żwirowni Pererewo, dziś na Białorusi). Byli to mieszkańcy Białowieży zaangażowani w działalność komunistyczną lub pełniących jakiekolwiek funkcje w okresie władzy radzieckiej, zarówno Białorusini i Polacy, jak i Żydzi. W Dzienniku Batalionu 322 pod datę 1 sierpnia 1941 zapisano:

"Na podstawie sowieckich materiałów pisemnych, list itp. dotyczących komunistycznych - częściowo na kierowniczych stanowiskach - funkcjonariuszy w Białowieży i okolicy, które dotarły do Nadłowczego Scherpinga poufnie od jednego z miejscowych mieszkańców, i które dotyczą 72 osób, batalion Policji 322, po telefonicznej rozmowie Nadłowczego Scherpinga i SS-Gruppen -fuhrerem von dem Bachem, otrzymał zadanie ujęcia - jeśli to możliwe - tych wykazanych osób i natychmiastowego ich rozstrzelania." [19] Kolejnego dnia, 2 sierpnia 1941 roku odnotowano:

"Energiczne rozpoczęcie i przeprowadzenie przez batalion zaplanowanej specjalnej akcji w Białowieży i okolicy. Udało się przy tym z 72 osób (komunistów) 36 schwytać i rozstrzelać. Wśród tych 36 znajdowało się 5 Żydów i 1 Żydówka. 2 zatrzymani Żydzi zostali zastrzeleni z powodu próby ucieczki." [19] Waldemar Monkiewicz ustalił, że wśród osób narodowości żydowskiej byli tam: Chananan [kowal], Kapłan, Hersz Krugman, l.45, dwie kobiety żydowskie z Hajnówki, Moniek Słonimski i Szuster. [17]

Włodzimierz Dackiewicz również opowiada o tych samych wydarzeniach i osobach, choć podaje daty o miesiąc wcześniejsze:

"Niemcy rozstrzelali Żydów - Krugmana z jego żoną, Szustera z żoną, Słonimską Polę i Rachelę z ich mężami oraz kowala Chanania. Te rozstrzelania miały miejsce między 29 czerwca a 2 lipca w Pererowie. W tym samym czasie rozstrzelano w Pererowie też Żydów ze Stoczka i z centrum Białowieży" [Krugmanowie, Szusterowie i Słonimscy mieszkali w dzielnicy zwanej Zastawa]. Dackiewicz widział jak Niemcy aresztowali tych Żydów około 6-tej rano, kiedy on szedł do pracy. "Dwa samochody ciężarowe podjechały z Niemcami, kryte samochody. My zatrzymaliśmy się, bo nas dwóch było, jeszcze taki kolega Szpakowicz Jan, zatrzymaliśmy się i patrzymy, bo to koło jego domu, po sąsiedzku ci Żydzi mieszkali. Patrzymy Szustera wywodzą i Krugmana z żonami do samochodu. Karabinami z tyłu w plecy, jak to Niemcy lubili robić i coś mówili po niemiecku, ale to nie rozumiałem. Ich wpędzili tam, potem pozostałych tych Słonimskich zabrali i zabrali kowala [Chananiego] i powieźli w kierunku Prużan (...). I potem my się dowiedzieliśmy, że tam też pan Ślązak Bolesław był i jego brata też tam rozstrzelali w tym samym czasie, jak i tych Żydów, chociaż to był Polak katolik. I on o tym się dowiedział i nam to tu, po sąsiedzku powiedział, że tych wszystkich Żydów co zabrano, aresztowano - no podają że tam 6 kobiet i 6 mężczyzn - ale tam więcej było, bo na 12 osób w dwa samochody ciężarowe nie jechaliby na pewno, to rozstrzelano". Dackiewicz mówił też, że Niemcy, którzy wywozili Żydów na rozstrzelanie byli gestapowcami, bo kołnierze ich mundurów były brązowe. [5]

Borys Russko tak mówi o tych pierwszych egzekucjach: "Na pierwszy ogień poszli pracownicy władz terenowych z czasów radzieckich, biedota, chłopi, którzy tam uczestniczyli. Wśród nich byli Białorusini, Polacy i Żydzi. Ich z miejsca rozstrzelano. Pierwszy moment był taki, że nie zwracano uwagi na to, jakiej narodowości ktoś był, nieważna była narodowość, tylko sam fakt, że pełnił jakąś tam funkcję za czasów radzieckich. To już wystarczyło, żeby człowieka aresztować i z miejsca zastrzelić. Bez sądu, bez jakiś tam pytań, nie dopytywano się nawet kim tam byłeś, co robiłeś, co dokonywałeś, tylko sam fakt, że byłeś w jakiejś radzie narodowej. I z miejsca rozstrzeliwano." [7]

5 sierpnia Batalion 322 przeprowadził ewakuacje rodzin osób zamordowanych 2 sierpnia - przesiedlono 57 rodzin (169 osób). Z polskiego tłumaczenia dziennika przez Leszczyńskiego nie wynika dokąd ich przesiedlono i czy dotyczy to też rodzin ofiar Żydów. [19]

Masowa zagłada białowieskich Żydów rozpoczęła się 9 sierpnia 1941 roku. Wczesnym rankiem policjanci 3. kompanii batalionu policyjnego 322 wtargnęli do domów żydowskich i brutalnie wyprowadzili ich mieszkańców. Część relacji mówi, że wysiedlano od razu całymi rodzinami [40, 41, 45] a część, że najpierw zabierano mężczyzn a kobiety i dzieci później [43, 44].

Tak wypędzenie z domów wspomina Borys Rusko, który jako mały chłopiec obserwował wywiezienie sąsiadów Lubietkinów (w tym swojego przyjaciela Szmulka) z okna swoje domu w Podolanach, stojącego na przeciwko domu wywożonej rodziny: "Na początku sierpnia, nagle w jeden moment, wczesnym porankiem, w zasadzie jeszcze było ciemno, zabierają wszystkich Żydów z Białowieży, oddzielają mężczyzn od kobiet, starców i dzieci, i rozstrzeliwują. Pozostałych wywożą do Kobrynia, czyli tutaj na południe od Białowieży. I to jest największe przeżycie i tragedia, dlatego że byłem świadkiem tej jednej rodziny, która tu obok mieszkała, a którą dobrze znaliśmy. 9 sierpnia wczesnym rankiem, nagle zgrzyt samochodu - podjechał samochód, wyskoczyli Niemcy w mundurach policjantów, tak jak zazwyczaj oni krzyczeli, ja się zbudziłem, patrzę przez okno. Wszyscy szybko wbiegli do tego podwórka, gdzie mieszkał Lubietkin i cała ich rodzina i po jakimś czasie widzę jak ich wyprowadzają. Wyprowadzili żonę i męża - Judela i Małkę, przed nimi szedł syn Szmulko i córeczka Frejda. I jeszcze brat Małki [Mosze Pisarewicz] a z tyłu ten staruszek, którego jeszcze Niemiec kolbą uderzał, popychał, żeby on szybciej szedł, a on biedny ledwie w ogóle się ruszał, bo to był bardzo taki starszy człowiek, Kuszel [Lubietkin] się nazywał, to był dziadek Szmulka. Szmulko głowę miał opuszczoną, w smutku pogrążony był ten chłopaczek, a ta dziewczynka łzy miała w oczach. Ja aż przylgnąłem do okna, strasznie przeżyłem ten moment, ale jak Niemiec zobaczył [mnie] od razu karabin skierował w moją stronę, odruchowo odstąpiłem od okna, ale dalej widziałem jak ich na siłę wpychano do samochodu ciężarowego i szybko stąd wyjechali." [7]

Włodzimierz Dackiewicz również opisuje ten dzień "Wywieziono [ich] samochodami. Żaden Żyd nie miał prawa nic więcej wziąć jak jeden tobołek. Niemcy rewizję robili, czy złoto czy coś wszystko zabierali. To było niespodziewanie, wczesnym rankiem. Ich wszystkich na samochód, za przeproszeniem jak bydło, nie licząc się z niczym, z szumem, z krzykiem z hałasem wywieźli ich wszystkich naszych Żydów do Prużan"(o wątpliwościach co do miejscach wywózki piszę dalej). Dackiewicz opowiada szczegółowo o aresztowaniu tego dnia rodzin Szusterów i Krugmanów z Zastawy (tych samych, których część już zginęła wcześniej rozstrzelana): "Potem zaczęli Żydów wywozić. Widziałem taki epizod. Na przeciw domu Szustera żył mój kolega Tarasiewicz. I my tam od niego z domu patrzyliśmy. U nich żył jeszcze stary szewc Lejba. To Niemiec starego za kołnierz i starą jego żonę na samochód. A przed Szusterem jeszcze był Kruhman, młody." [3]. W innym wywiadzie, opowiadając tą samą sytuację, dodaje: " Byłem świadkiem wywózki, byłem świadkiem jak seksualnie wykorzystali naszego przyjaciela tego Szustera córkę, która się nazywała Idka, czyli po polsku mówiąc Irena. Dosłownie kolejkę do niej ustawili i wychodzili i śmieli się. A my naprzeciw przez ulicę u kolegi przez okno przyglądali się. Oczywiście firanka była, Niemcy nas nie widzieli. Tam starych tych, troszkę niedorozwinięty był Srolik, to Srolka za rękaw od razu do samochodu wpędzili, starą babcię też wrzucili jak kłodę za ręce za nogi na samochód. I tą Idkę, i tą drugą córkę, nie pamiętam jak się nazywała. Idkę pamiętam dobrze, bo ona gdzieś była 29 może 30 rocznik [czyli rówieśnica świadka], także młoda, ładna taka czarnula była dziewczyna. Potem ją pod ręce prowadzili jak pijaną i też ją na samochód wrzucili i ich wszystkich wywieźli." [5]

Wywózki Żydów z głównej części Białowieży - Stoczka, przede wszystkim ulubionej koleżanki Rozy oraz mieszkającej wspólnie z rodziną Buszków rodziny fryzjera Kreszyna wspomina Zinaida Buszko: "Roza była śliczna, oczy czarne duże, rzęsy aż pozakręcane, brwi, buzia śniada, śliczna twarz, włosy czarne, warkocze i kędzierzawe (...). Ja pokochałam tą Rozę, tak lubiłam ją, nie mogłam na nią się napatrzeć. Pamiętam jak Niemcy przyszli i wszystkich po kolei zabierali. Jechali od kościoła, to już był prawie cały samochód. Jak wyprowadzali Chaimka i Kreszyna to mama szybko nalała litr świeżego mleka i podała dla Kreszynowej, że jak będzie dziecko głodne, to żeby chociaż mleko popiło. I oni prowadzą, a ja wyszłam za nimi do bramy, a patrzę Roza tam siedzi przy brzegu. A ja krzyczałam "Roza! Roza!" i płakałam. A Niemiec popatrzył na mnie, czemu ja po Żydówce płaczę, bo do Żydówki nie byłam podobna, moją siostrę to nieraz mylili, bo ona czarna, a ja miałam jasne warkocze długie i oczy nie czarne. Żydówki tak nie wyglądały. A ja przy bramie stoję i Roza! Roza! A ona mi ręką pomachała. Popatrzył Niemiec taki starszy na tą Rozę i na mnie, że ja płaczę - jakiś uczciwy Niemiec był, i jak mama mleko dawała to nic. I Niemcy nie wszyscy byli tacy. I ja płakałam dłuższy czas jak tą Rozę powieźli (...)" [9].

Wypędzonych i aresztowanych Żydów zgromadzono w Parku Pałacowym, w centrum Białowieży, gdzie przeprowadzono selekcję. Kobiety, dzieci i starszych wywieziono do getta, a 77 mężczyzn w wieku od 16 do 45 lat rozstrzelano następnego dnia, 10 sierpnia, na terenie żwirowni w Nadleśnictwie Jagiellońskie w Białowieży. Zapis w dzienniku batalionu 322 z dni 9 i 10 sierpnia brzmi (tłumaczenie własne z tekstu angielskiego przekładu dziennika "The Good Old Days": The Holocaust as Seen by Its Perpetrators and Bystanders red. Ernst Klee,Willi Dressen,Volker Riess):

  • 9 sierpnia 1941

0.00 rozpoczęcie ewakuacji Żydów w Białowieży. Wszyscy mężczyźni w wieku od 16 do 45 lat zostali aresztowani i umieszczeni w obozie zbiorczym. Wszyscy pozostali Żydzi obu płci zostali ewakuowani ciężarówkami do Kobrynia. Żydzi musieli wszystko zostawić w swoich domach poza bagażem podręcznym. Skonfiskowane artykuły wartościowe zostały zebrane w Pałacyku Myśliwskim i przekazane do "Ortskommandantur". Domy ewakuowanych Żydów zostały zamknięte lub zabite deskami.

  • 10 sierpnia

Służba pogotowia i wystawienie posterunków. Wypoczynek niedzielny. Likwidacja Żydów osadzonych w obozie zbiorczym dla więźniów w Białowieży. 77 mężczyzn od 16 do 45 lat zostało rozstrzelanych. Pochmurno, drobne opady. 5 żydowskich krawców, 4 żydowskich szewców i 1 żydowski zegarmistrz nie zostali rozstrzelani ponieważ ich praca potrzebna jest kompanii.

Egzekucję 10 sierpnia opisuje też Symcha Burnstein: "W końcu września 1941 [z datą na pewno Burnstein się myli, wszystkie inne źródła podają datę 9 VIII] żydowska ludność z Białowieży zagnana została na jeden plac. Wszyscy mężczyźni od lat 13 do 50 oddzieleni zostali od pozostałych Żydów i pod silną strażą odprowadzeni zostali do lasu do tzw "jagiellońskiego nadleśnictwa" (2 km od miasteczka) i salwami z broni maszynowej zamordowani." [10] Bolesław Rychter z Białowieży mówi: "A wszystkich innych zebrali w kupę, tam gdzie żwirownia była, tam karabiny dookoła obstawione były i tak strzelali po nich." [1]. Tak samo mówi Jan Sawicki: "Wszystkich gdzieś od 15 lat do 65 wszystkich rozstrzelali mężczyzn. Kobiety i dzieci zabrali i wywieźli gdzieś. Opowiadali ludzie starzy, i mój ojciec, że do Kobrynia." [8]

Borys Russko wspomina, że po wywózce Lubietkinów następnego dnia był z kolegą Jankiem Tarasiewiczem w lesie na grzybach. Kiedy byli w dębinie, usłyszeli zgrzyt samochodu i serię strzałów. Pobiegli w stronę wsi i spotkali idących w kierunku wsi starszych ludzi, którzy na pytania chłopców o strzały odparli, że widzieli, jak wywożono białowieskich Żydów. [7] Russko wspominając znowu po latach ten moment, zwraca uwagę, że niektórzy mieszkańcy Białowieży przeżywali śmierć swoich żydowskich sąsiadów: "Nagle jestem w lesie, bo lubiłem po lesie chodzić. Słyszę strzały. Kiedy już wracałem z lasu, koło krzyża w Podolanach II stał Michał Kozak i łzy wycierał. A ja pytam - Co tak dzieduszka płaczecie?, a on mówi - Naszych Żydou pawazli. Niemcy ich rozstrzelali w tej żwirowni, mężczyzn. Nawet taki staruszek sobie zapłakał" [6]. Po kilku tygodniach Russko poszedł na żwirownię, na której 10 sierpnia rozstrzelano Żydów. Widział wówczas świeżo przekopaną ziemię. "Ludzie ci, zasypani ziemią, konając musieli wykonywać jakieś ruchy, bo ziemia była popękana" mówił w wywiadzie dla Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie [7].

Teodor Gniewszew wspomina też, że na miejscu egzekucji postawiono tablice z zakazem wejścia: "Widziałem jak załadowali na 2 samochody Żydów i wszystkich powieźli do lasu. W lesie tam w żwirowni zabili i zasypali ziemią. Na miejscu tym postawili tablicę z napisami po polsku, po rosyjsku i po niemiecku, że wstęp wzbroniony." [44]

Waldemar Monkiewicz wymienia niektóre żydowskie nazwiska osób rozstrzelanych 10 sierpnia:

Alek, Bursztyn, Cynamon, Góry, Grabski, Heller, Icek, Krugman, Machman, Malecki, Narban, Nowokolski. [16]

Spośród wyselekcjonowanej grupy młodych mężczyzn przeznaczonych do egzekucji w Żwirowni oddzielono wg dziennika batalionu 10 osób (patrz wyżej), według Burnsteina 15 osób - rzemieślników, którzy zostali zatrzymani do pracy dla Niemców. Burnstein podał następujące osoby: "Kalman Jagodziński (kamasznik), Szmul Heler (mechanik), Jankl [Jankiel] Szlajfer (krawiec), Lajb Marleder [Lejba Machleder] (krawiec), Mordechaj Ajzyk Fedelman (szewc), Alter Lajfan (kamasznik), Welwel Szacherman (krawiec) i inni" [10].

Włodzimierz Dackiewicz również to wspomina: "Co zrobili z tymi młodymi Żydami co zostali? Drogę reperować. Trzymali tych Żydów w takim budynku czerwonym nad rzeką [w budynku z czerwonej cegły między mostem a Domem Dziecka, w którym po wyzwoleniu był młyn]. Niemiec jeden czy dwóch wyprowadzali tu na szosę, to reperowali (...)." [3]

Bolesław Rychter też pamięta, że część rzemieślników zostało: "Pamiętam jednego Żyda, u którego z chłopakami graliśmy w piłkę, był kamasznikiem, kamasze robił i on widocznie był potrzebny i jego Niemcy tu zostawili. Słyszałem jak jego prowadzili tutaj i tam coś mu kazali zrobić, no nie wiem czy on zdążył, czy nie zdążył. Tak kazali, żeby pewnie nie zdążył. Jak nie zdążył, to tłukli go strasznie, strasznie go bili. No i później ślad po nim zaginął. Słyszałem jak tak gnębili tego Żyda, tego szewca, on krzyczał i krzyczał, płakał. On może dla Niemców robił buty czy coś, że go zatrzymali, bo im potrzebny był on." [1]

Nie wiadomo ile czasu rzemieślnicy pozostali w Białowieży. Włodzimierz Dackiewicz mówi: "Ile czasu ich tam trzymali nie wiem, ale chyba z miesiąc." [3], a Symcha Burnstein pisze, że 4 miesiące. [10]

W trakcie wysiedlania Żydów z domów funkcjonariusze batalionu 322 pozwalali zabrać Żydom ze sobą jedynie bagaż podręczny. W dzienniku batalionu zapisano, że "Skonfiskowane artykuły wartościowe zostały zebrane w Pałacyku Myśliwskim i przekazane do "Ortskommandantur a domy ewakuowanych Żydów zostały zamknięte lub zabite deskami" [27]. Wielu mieszkańców wspomina konfiskatę i grabież mienia żydowskiego przez Niemców: Krawczyk mówi: "Mienie żydowskie zrabowali sobie Niemcy" [39], Olszewski pytany o represje wymienia "aresztowania zbiorowe połączone z konfiskatą i grabieżą mienia" [40], Szpakowicz "mienie ludności żydowskiej zostało przez Niemców zrabowane" [43]. Jednak część relacji mówi też, że grabieży mienia żydowskiego dokonywała lokalna ludność. Zeznaje tak Kilis Jadwiga, mówiąc o konfiskacie i grabieży mienia "porozbierali ludzie miejscowi" [41], tak samo opisuje tą sytuację Włodzimierz Dackiewicz: "Niemcy przeznaczonym do likwidacji Żydom zabierali złoto, srebro i wszystko co miało jakąś wartość. Niemcy nie brali dolarów, bo one wtedy nie miały żadnej wartości. Dolary leżały na ulicach a nikt je nie brał. Niemcy rozrzucali je na ulicach. Ludzie też kradli okna i drzwi z domów żydowskich a wiatr rozrzucał wszędzie te dolary. Czasami Polacy rozbierali piece w domach żydowskich i też znajdowali tam schowane złoto i srebro. Nikogo nie interesowały dolary a Niemcy palili je razem z nieprzydatnymi dla nich dokumentami. Oprócz dolarów było pełno rosyjskich rubli i przedwojennych polskich złotych. Nikt na to nie zwracał uwagi." [5] Również w Pinkas HaKehilot pojawia się zdanie, że "niemieccy żołnierze i lokalna ludność współpracująca z nimi wspólnie plądrowali żydowskie domy i grabili mienie." [26] Borys Russko z kolei mówi, że "Na początku domy [żydowskie] stały puste, bo Niemcy jakby ktoś wszedł rozstrzelaliby" [6], tak samo Zinaida Buszko: "Jak od razu zabierają Żydów, to drzwi zamykają i plombę nakładają" [9], dopiero potem Niemcy kazali rozebrać biedniejsze domy, w złym stanie (nie tylko żydowskie), jak mówi Jan Sawicki "wszystkie budki, budeczki" i zostawili tylko porządne budynki, do których przesiedlili tych, których domy zostały zburzone oraz robotników z Grudek, którzy mieszkali tam w dużym ścisku w prymitywnych warunkach w ziemiankach. Wspomina to zarówno Borys Russko, jak i Włodzimierz Dackiewicz i Jan Sawicki, który dodaje, że wzdłuż ulicy Stoczek Niemcy postawili też jeden płot dla wszystkich posesji. [8]

W domu po Lubietkinach w Podolanach osiedlono rodzinę schutzpolicjanta, z którego córką Lidią zaprzyjaźniła się siostra Borysa Russko, Olga: "We wrześniu 1942 roku, gdy zaczęłyśmy uczęszczać do szkoły pani Wolskiej, rodzina D.D już zajmowała mieszkanie po Żydach, Lubietkinych". [30]

Niemcy zdewastowali też synagogę i przerobili ją na magazyn zboża. Jan Sawicki, który mieszkał tuż koło synagogi tak to wspomina: "W czasie okupacji hitlerowskiej Niemcy wyrzucali wszystko [z synagogi] na kupę, i palili. Ognisko palone było od strony rzeki. Te rulony przewijane [Torę], to wszystko rzucali z tyłu synagogi na kupy. Specjalnie robotników ściągnęli z ulicy i kazali im to wyrzucać. W środku było podwyższenie z barierkami i wejście. Poza tym nic, okna bardzo wysokie. Ściany były malowane. A tak wszystko pozdejmowane, powyrzucane i spalone. Kołki z tych rulonów się walały. (...) A potem Niemcy zboże tam trzymali. Ładowali i ładowali zboże." [8] Włodzimierz Dackiewicz też pamięta, że "za okupacji niemieckiej to Niemcy zrobili w synagodze magazyn." [3]. Michał Mincewicz, lokalny historyk też pisze: "W czasie niemieckiej okupacji był tam [w synagodze] skład paszy [31].


Źródła:

  1. Bolesław Rychter, wywiad Katarzyny Winiarskiej z dnia 20.05.2015;
  2. Aleksy Dackiewicz, wywiad Katarzyny Winiarskiej z dnia 10.05. 2015;
  3. Włodzimierz Dackiewicz, wywiad Katarzyny Winiarskiej z dnia 9.06.2015;
  4. Włodzimierz Dackiewicz, wywiad Katarzyny Winiarskiej z dnia 21.07.2015;
  5. Włodzimierz Dackiewicz, wywiad Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, 11.10.1998, RG-50.488*0051;
  6. Borys Russko, wywiad Katarzyny Winiarskiej z dnia 10.03.2016
  7. Borys Russko, wywiad Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, 07/09/1999, RG-50.488*0084;
  8. Jan Sawicki, wywiad Katarzyny Winiarskiej, 10.03.2016;
  9. Zinaida Buszko, wywiad Katarzyny Winiarskiej, 24.03.2016;
  10. Relacja Symchy Burnsteina, Archiwum ŻIH 301/1970;
  11. Relacja Symchy Burnsteina, Archium ŻIH 301/1269;
  12. Relacja Józefa Blindera, Archiwum ZIH 311/1072;
  13. Relacja Szyji Bortnowskiego, Archiwum ŻIH 301/2256;
  14. Relacja Gochmana Kalmana, Archiwum ŻIH 301/5653;
  15. Relacja Krótka historia getta w Prużanach, NN, Archiwum ŻIH 301/7225;
  16. Monkiewicz Waldemar, Zbrodnie hitlerowskie w Hajnówce i okolicy, Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku, Towarzystwo Przyjaciół Hajnówki, 1982;
  17. Monkiewicz Waldemar, Zbrodnie hitlerowskie w Białowieży, Białowieża- Białystok 1981;
  18. Monkiewicz Waldemar, Białowieża w cieniu swastyki, Krajowa Agencja Wydawnicza, 1984;
  19. Leszczyński Kazimierz., Dziennik wojenny Batalionu Policji 322, „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce”, tom XVII 1967;
  20. Death Books from Auschwitz Remnats, Reports, K.G.Saur, 1995;
  21. Żydzi polscy w KL Auschwitz: wykazy imienne, red. S. Mączka, M. Prokopowicz, Żydowski Instytut Historyczny, 2004;
  22. Encyclopedia of Jewish Life Before and During the Holocaust, Volume I, ed. Sh. Spector, New York 2001, p. 138;
  23. Encyclopedia of Camps and Ghettos 1933-45, The United States Holocaust Memorial Museum, vol. II, 2009, hasło Prużana;
  24. Encyclopedia of the Holocaust, ed. Israel Gutman, New York 1990;
  25. Encyclopedia of the Ghettos during Holocaust, Guy Miron vol II, Yad Vashem, Jerusalem, 2009, s. 324-325 cz.I
  26. Pinkas HaKehilot, Poland, Vol. 8 (2005), p. 139-140: "Bialowieza"
  27. "The Good Old Days": The Holocaust as Seen by Its Perpetrators and Bystanders pod redakcją Ernst Klee,Willi Dressen,Volker Riess, Konecky&Konecky 1988
  28. Encyklopedia Hajnówki http://hajnowka.strefa.pl/1encyklopedia.pdf
  29. Olga Szurkowska, Ślady w pamięci. Moje wspomnienia. Otwock;
  30. Olga Szurkowska, Dzieje białowieskiej rodziny, Białowieża 2001;
  31. Michał Mincewicz, Puszczanckija jaurei, Niwa, 10.09.2006;
  32. Jewish Virtual Library http://www.jewishvirtuallibrary.org/jsource/judaica/ejud_0002_0012_0_11318.html
  33. Ilya Aleksandrowicz Altman, Holokost na teritorii SSSR, Moskwa 2009, s. 821-822 za: Wirtualny Sztetl, hasło Getto w Prużanie
  34. http://www.sztetl.org.pl/pl/article/pruzana/13,miejsca-martyrologii/29279,getto-w-pruzanie-rejon-ulic-kobrynskiej-swabody-lenina-kirowa-ostrowskiego-tormasowa-/
  35. Alvydas Nikžentaitis, Stefan Schreiner, Darius Staliūnas, Leonidas Donskis, The Vanished World of Lithuanian Jews, Amsterdam: Rodopi, 2004 , s.274.
  36. The Complete Black Book of Russian Jewry, Ilya Ehrenburg, Vasily Grossman, New Brunswick (USA) and London (UK), 2002, s. 173;
  37. Pinkas Pruzany. A chronicle of the destroyed jewish communities of the town of Pruzana, Bereza, Malcz, Scherschev and Seltz, ed. Morecai W. Bernstein, Buenos Aires-Argentina 1958;
  38. Pinkas Pruz'any and its vicinity. Chronicle of six communities perished in the Holocaust, ed. Joseph Friedlander, Tel Aviv 1983
  39. Watson Leah, "Shereshev. A Compendium", niepublikowana praca w posiadaniu autorki, s. 711;
  40. IPN Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku DS 296/68, zezn. Aleksandra Krawczuka;
  41. IPN Bi 1/1946, zezn. Aleksandra Olszewskiego;
  42. IPN Bi 1/1946, zezn. Kilis Jadwiga;
  43. IPN Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku DS 296/68, zezn. Romana Dronia;
  44. IPN Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku DS 296/68, zezn. Cyryl Szpakowicz;
  45. IPN Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku DS 296/68, zezn. Teodora Gniewszewa;
  46. IPN Bi 1/1946, zez. Teodora Gniewszewa i Dziewieckiej Eugenii;